„Miłość. Ścieżki do wolności” Agnieszka Maciąg

Była boginią piękna. Przez wszystkich podziwiana, zapraszana, wielbiona, pożądana. Prezentowała stroje na najznamienitszych wybiegach. Były świetnie skrojone, uszyte z najdroższych tkanin.
Ładnie przylegały do ciała. Były modne tylko przez jeden sezon. Aktualne przez kilka tygodni.
Zapragnęła czegoś więcej, aby nie tylko na nią patrzono, ale także, aby ją słyszano.
Powierzono jej prowadzenie programu w telewizji prywatnej. Najpierw jednego, potem drugiego. Wskaźniki oglądalności rosły jak ciasto drożdżowe. Posypały się kolejne propozycje. Nęcące, intratne.
W najszybszym wirze zdarzeń poczuła, że musi się zatrzymać.
W tej ciszy zrozumiała, że nie chce już podziwu tłumów, chce miłości.
Nie chce już bycia w świetle jupiterów, chce świecić swoim wewnętrznym światłem.

Odżyły młodzieńcze marzenia, aby napisać książkę. Od dziecka pisała pamiętniki. Wszyscy jej to odradzali. Nawet mama mówiła: „Córeczko, kto to kupi? Książek jest tyle.”
Pisała ją dla siebie. Pisała o sobie. O tym co dla niej ważne. Co odwieczne, ponadczasowe. Co karmi jej ciało i duszę. O gotowaniu potraw i smakowaniu życia. O świętowaniu i przebaczaniu. O wdzięczności i przyjmowaniu miłości każdego dnia. O pielęgnowaniu ogrodu i ciała. O medytacji i jodze. O odkrywaniu boskości w każdym człowieku. O budowaniu relacji z sobą i z dziećmi. O swoich mistrzach i nauczycielach.
Ta książka o smaku życia była kupowana, była czytana, była chciana. Po niej pojawiły się kolejne. A w każdej z nich Agnieszka Maciąg zaprasza nas do cieszenia się pełnią życia.
Każda z jej książek jest jak suto zastawiony stół, przy którym można się pożywić.

„Tańcz, córko księżyca” Kouam Tawa, Fred Sochard

Była noc gdy w dalekiej afrykańskiej wiosce kobieta urodziła dziecko. Ojciec na wieść o tym wydarzeniu zaczął grać. Był najznamienitszym w wiosce bębniarzem, ale tej nocy grał tak, jak jeszcze nigdy dotąd. Matka dziecka zaczęła śpiewać. Była najlepszą w wiosce pieśniarką, ale tej nocy śpiewała tak pięknie, jak nigdy dotąd. Babcia dziewczynki wzięła ją w ramiona i przytuliła mocno do serca. Popatrzyła czule w jej maleńkie oblicze chcąc odgadnąć jej imię. Potem spojrzała w niebo szukając tam natchnienia i dostrzegła złoty krążek księżyca. Tak – rzekła z zachwytem – będziesz Córką Księżyca, skoro urodziłaś się w jego pełni.
Dźwięk bębnów zwabił wszystkich mieszkańców wioski, którzy przybyli, aby świętować narodziny pierwszego dziecka młodych rodziców. Tańczyli, grali i śpiewali tak, że ziemia i cały wszechświat tańczył z nimi. I babcia z maleńką wnuczką podrygiwała w tańcu. Dlatego nikogo nie dziwiło, że dziewczynka zaraz potem gdy stanęła na własnych nogach, zaczęła tańczyć.
Ale jak! Magnetyzowała swoim tańcem każdego, kto na nią spojrzał. Tańczyła na weselach. Tańczyła na pogrzebach. Tańczyła przy narodzinach. Przyzywano ją gdy ktoś zachorował, bo jej taniec uzdrawiał chorych. Sprowadzał deszcz w czasie suszy. Jeśli rzeka występowała z brzegów, proszono Córkę Księżyca, aby zatańczyła, i wtedy wody się uspokajały. Jeśli słonce grzało za mocno, proszono Córkę Księżyca, by zatańczyła, i żar łagodniał. Była lekiem na całe zło.
Kto nie widział, jak Córka Księżyca tańczy, ten nie wie co to taniec.
A gdy po latach jej włosy pobielały, jej plecy się pochyliły, a nogi wsparła laska, ludzie w jej oczach nadal widzieli radość, bo jej serce nigdy nie przestało tańczyć.

„Postanawiam” Miki Kashtan

Świat, w którym żyjemy powstaje z jakości naszych relacji, a jakość naszych relacji  budują słowa i myśli, które pielęgnujemy. Większość z nas w okresie dorastania słyszała wielokrotnie, że w rzeczywistości nic nie znacz. „Jednostka zerem, jednostka bzdurą” – pamiętam fragment wiersza Majakowskiego.
Samodzielne odzyskiwanie zaufania w to, że jesteśmy istotni, jest zadaniem na całe życie. Jest zaproszeniem do wielkości. Gdybyśmy mogli wiedzieć, jak ważni jesteśmy, a zwłaszcza jak bardzo nasze działania i wybory wpływają na innych, bylibyśmy mniej skłonni do atakowania, do ranienia siebie samych i innych. Wiedzielibyśmy, że jesteśmy częścią świętości życia. Mielibyśmy więcej odwagi, by zaufać własnej mądrości, własnemu pięknu, wiedzy, cichej intuicji. By poszukiwać prawdy bez względu na to, jaki ma smak. Przyjmowalibyśmy krytykę ze współczuciem i otwartym sercem. Z założeniem, że niezależnie od tego co robią inni ludzie, ich serca są równie czułe i wrażliwe. Kiedy odzwierciedlamy przed nimi ich człowieczeństwo możemy się spodziewać, że zareagują tak samo.
Ta książka jest zaproszeniem do życiu bez przemocy. Rozpoczyna się manifestem poetyckim Dawny Markovej:„Postanawiam zamieszkać w moich dniach, pozwolić życiu, by mnie otworzyło, abym stała się mniej przestraszona, bardziej dostępna, bym rozluźniła swe serce, tak bardzo, że stanie się skrzydłem, pochodnią, obietnicą.
Postanawiam być kimś istotnym, żyć tak, że to co przyszło do mnie jako ziarno, pójdzie dalej jako kwiat, a co przyszło do mnie jako kwiat, stanie się owocem”.
Ta książka jest zaproszeniem do wnoszenia emocji w sytuacje formalne, wprowadzania porządku w wewnętrzny chaos. Otwierania się na rozpacz i znajdowania radości w małych przyjemnościach. Podchodzenia do konfliktów z miłością. Mówienia prawdy. Proszenia o to, czego chcę. Oferowania tego, co mam. Słuchania drugiego człowieka. Żywienia się bliskością, śmiechem i głębią.

„Skrzydłak” Katarzyny Ryrych

Dzisiejsza opowieść skierowana jest do Was, nieco starsi, bo nastoletni czytelnicy.
„Skrzydłaka” napisała dla Was Katarzyna Ryrych. Skrzydłak kiedyś był chłopcem, a dziś jest aniołem. Za życia nie zdążył ani zbytnio nagrzeszyć, ani zrobić nic dobrego. W raju też nie zajmuje wysokiego miejsca w hierarchii. Ot anioł podający wodę zapomnienia zwierzętom przekraczającym Tęczowy Most. Po co ta woda? Żeby rajskiej szczęśliwości nie mącił najdrobniejszy cień wspomnień ziemskiego bólu. Który to my, ludzie, sprowadzamy na zwierzęta. Skrzydlak jest posłuszny, dopóki nie spotka czarnej kotki. Ta nie chce zapomnieć ludzkiej towarzyszki, która zostawiła na Ziemi. Po wielu rozmowach z kotką Skrzydłak zaczyna naginać rajskie zasady, czym ściągnie na swą krnąbrną, chłopięcą głowę gniew starszych aniołów. Wkrótce wysłany zostanie z misją na Ziemię. Towarzyszyć mu będzie Cień, mroczny i przebiegły. Ale nawet on, jak Diabeł mniejszy w opowieści Mistrza Bułhakowa, skapituluje przed złem, które potrafią czynić ludzie.
Kto ich ocali? Czy miłości i współczucia wystarczy jednemu, małemu aniołowi?  Kibicujcie z całego serca Skrzydłakowi.

„Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w latach transformacji” Olgi Drendy

Jako że niedawno obchodziliśmy trzydziestą rocznice pierwszych po wojnie częściowo wolnych wyborów, chce dziś Państwu przypomnieć znakomitą opowieść etnolożki i antropolożki Olgi Drendy związaną z tamtymi czasami. „Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w latach transformacji” z wydawnictwa Karakter.
To napisana z wielką wrażliwością i talentem opowieść o mglistych czasach pogranicza miedzy socjalizmem a kapitalizmem. To epoka duchologiczna z kilku powodów: były to czasy nadziei, ale i szalonych lęków. Upadały PGRy, ludzie tracili grunt pod nogami, baliśmy się Czarnobyla, sekt i AIDS, wierzyliśmy Kaszpirowskiemu, Danikenowi.
A zarazem właśnie wtedy w eksplozjach ludzkiej przedsiębiorczości powstawało wiele przyszłych fortun ufundowanych na głodzie rzeczy, zbudowanych na handlu firanami, ogrodowymi krasnalami, meblami czy okularami przeciwsłonecznymi. Rodzili się polscy yuppies.
Jest to czas mglisty, dekadencki, którego metaforą są kolorowe zdjęcia z tamtych czasów, na nich wszystko zdaje się zanurzone w słonecznym sierpniowym blasku. Czy to emulsja fotografii się rozkłada, czy nostalgia wszystko tak ozłaca i rozmywa? Autorka tego nie rozstrzyga. Za to z wielką subtelnością i taktem charakterystycznym dla dobrych etnologów opowiada o ciepłych w barwach mieszkaniach-skarbczykach, przytulnych norkach którymi odgradzaliśmy się od siermięgi blokowisk, o przemianach tych mieszkań w marmurowo-skajowe pałace lub biura, o ówczesnym DIY: ubraniach, zabawkach, meblach, ozdobach, bazarowym handlu pirackimi kasetami wideo i magnetofonowymi, mówi o pierwszych siermiężnych reklamach (pumeks fluorescencyjny firmy „Purokolor”!), czy stylizowanych na europejskie programach telewizyjnych. Pamiętacie Państwo program „Bliżej świata”? A telenowelę „W kamiennym kręgu”? A pierwsze powieści popularne? Hałdy harlequinów, horrory z wydawnictwa Amber? To nie tylko zanurzenie w świat sentymentów i nostalgii, wymienianka artefaktów, ale piękna literacko próba uchwycenia złożoności kulturowej i paradoksów tego czasu.